Przejdź do głównej zawartości

#Jolanta_Michałowska_Kędziora


Ktoś kiedyś powiedział, że warto próbować, ryzykować, walczyć o swoje marzenia, bo bez nich stajemy się przezroczyści. Odnosi się to do wszystkiego, do każdej dziedziny jaką się zajmujemy. Ale mam wrażenie, że artyści mają inaczej, trudniej. Bo to, co robią może być nazwane sztuką lub nie. I choć nie powinniśmy ujmować tego pojęcia w żadnych granicach to często to robimy, krytykując i nie podejmując próby zrozumienia. Zarówno szaleni geniusze i sumienne osoby zdolne – postaci artystów i ich dzieła – poruszały naszą wyobraźnię od zawsze. Jedna z nich ma niebywałą wrażliwość. Pokuszę się o stwierdzenie, że to właśnie Ona jest tą najwrażliwszą. Zwykłe sytuacje zamienia w niezwykłe. Śniadanie czy spacer z taką osobą mogą stać się magicznymi podróżami, z których nie chce się rezygnować. Najbardziej lubi spędzać czas na swojej twórczej pasji. Wtedy nie liczy godzin, czas płynie swoją drogą, niezauważalną dla Niej. Zapomina o codzienności. Pasja daje jej możliwość rozładowania drzemiących emocji. Jest to sposób na odreagowanie, ucieczkę od zmartwień. Chwila relaksu i wyciszenia. Czas, kiedy naprawdę jest sobą. Brakuje jej jednak czasami pewności siebie oraz asertywności. Ale nie zawsze. To kobieta, która w swojej twórczości jest zdecydowana i odporna na krytykę, która Ją spotyka. Taka Ona jest. Jolanta Michałowska – Kędziora. Zatem poznajcie Ją bliżej.
Jej rodzice nie mają wykształcenia wyższego i nie znają świata artystycznego. Mimo że nie mieli dużo pieniędzy nigdy nie żałowali jej na zeszyty, kredki, długopisy. Te najprostsze rzeczy, ale wówczas najbardziej pożądane. W tamtym okresie artykuły papiernicze były trudno dostępne. Na pierwszą komunię otrzymała w prezencie dużego formatu zeszyty, pisaki, cienkopisy.. To był raj – wyznała. Nie do końca wiedziała jak ten brulion potraktować, ponieważ miał on dla niej ogromną wartość. Był księgą, w której mogła coś pięknego narysować. Pamięta jak wówczas trzęsły jej się ręce. Odkąd pamięta rodzice zawsze wspierali ją, nie wie na ile świadomie, ale zawsze była ich dumą w rodzinie. Tata chwalił się córką, która maluje piękne obrazy, nierzadko pokazując zdjęcia prac. Miała wsparcie ze strony rodziny, ale nie odczuwała go ze strony otoczenia. W odpowiednim momencie na jej drodze pojawił się Jacek – jej mąż. Wiem, że przeznaczenie istnieje i los każdego człowieka jest już zapisany. Chociaż próbujemy się przed nim bronić to wszystko, co nas spotyka jest częścią większego planu. I ona tego doświadczyła. Spotkali się trzy razy przypadkiem zanim zaczęli iść wspólnie przez życie. Ona wiedziała, że to mężczyzna, z którym warto spędzić resztę życia, bo od początku kibicował jej samorozwojowi. Czy u boku kobiety może stać ktoś lepszy niż dodający skrzydeł mężczyzna ? Wiedziała, że z nim będzie robić rzeczy, które jej się podobają, ale których sama nigdy by nie zrobiła. W dobrym związku uczucia i uwaga nie powinny być wyszarpywane, emocje napięte, a szczęście organizowane. W dobrym związku takim jak ich. Zawsze powtarzał jej, że gdyby on miał takie zdolności to już dawno siedziałby na uczelni. Ona nie była przekonaną, tłumacząc, że nie ma żadnego przygotowania, żadnego kursu z rysunku. Była pewną, że się nie dostanie. Tym bardziej, że wiedziała jak ASP we Wrocławiu jest oblężone. Finalnie uległa sile perswazji swojego męża i pojechała na egzamin, który z powodzeniem zdała. Dostała się na studia dzienne, ale po trzech latach kończyła je zaocznie. Studia artystyczne były bardzo kosztowne, dlatego musiała pójść do pracy. Nie kryła, że ostatni okres nauki funkcjonowała tylko w taki sposób, że studiowała, pracowała, studiowała, pracowała. Na trzy zmiany w jednej z fabryk w Lesznie. Siła jest kobietą i dopięła swego. Wyznała, że drugi raz zrobiłaby to samo. Tym bardziej, że teraz byłoby zdecydowanie łatwiej, bo są inne możliwości. W tamtym okresie nie miała nawet telefonu komórkowego, więc żeby zadzwonić trzeba było pójść do dziekanatu.. – opowiadała. Wyznała, że studia nie były czasem łatwym, ale mimo to najpiękniejszym i najbardziej twórczym. Wspaniale było dla niej móc obcować z ludźmi z innego świata, z innym myśleniem, podejściem do życia. Nie kryła, że początkowo krępowała się powiedzieć skąd pochodzi. Mówiła, że z Leszna, a niekoniecznie z tak małej miejscowości. Gdy zdradziła, że mieszka na wsi, ku jej zaskoczeniu, wszyscy byli zachwyceni jej możliwościami między innymi pięknymi plenerami, krajobrazami. Mimo że na studiach miała kompleks pochodzenia to dzisiaj wie, że zupełnie niepotrzebnie. Przekonała się, że w mieście nie do końca będąc ze wsi jest się postrzeganym źle. Nie jest gorsza, nie wie mniej. Zrozumiała, że to miejsce, z którego się pochodzi ma dodatkową wartość. Tym bardziej, że ma świadomość, że w mieście się mieszka, a na wsi żyje. Podobało jej się, że w szkole artystycznej ludzie ze sobą tak bardzo nie konkurują. Większość studentów często nie miała środków na zakup materiałów do pracy. Wtedy chodzili do hurtowni po stare, duże kartony, które gruntowali na biało, i na których malowali. Użyczali sobie farb czy pędzli. Panowała przyjazna atmosfera. Pracowali w małych grupach, ponieważ na jedną pracownię przypadało dziesięć osób, więc zżyli się jak jedna wielka rodzina. Zdradziła, że najwięcej radości zawsze sprawia jej proces twórczy. Mając jakiś zamysł w głowie nigdy nie wie co finalnie powstanie, bo proces nakładania farb jest też nieoczywisty. Zaciekawiona zapytałam, czy może coś nie wyjść. Otóż tak i to zależy od nastroju, w jakim się jest. Bo niekiedy próbujesz coś namalować, ale niczego nie widać.. – opowiadała. Jesteś zły, wściekły i są tacy ludzie, którzy rzucają płótnem, farbami.. ona tak nie robi. Odkłada, mówiąc: wrócę do ciebie później. Wraca za kilka dni i okazuje się, że wystarczy kilka poprawek. Przyznała szczerze, że bardzo nie lubi robić prac na zamówienie chociaż ludzie od niej tego oczekują. Dlaczego nie lubi ? Bo każdy oczekuje, by wyglądać jak na zdjęciu, a ona chciałaby uruchomić inwencję twórczą. Nie jest to dla niej zrozumiałe. Uważa, że od tego jest fotografia. Dzisiaj odmawia takich prac, bo wie, że chce tworzyć coś od siebie, a nie na zamówienie. Zdarza się jednak, że decyduje się na realizację, żeby sprawić komuś przyjemność, bo wie, że spełnia czyjeś marzenie. Robię to bardziej dla ludzi niż dla pieniędzy. Myślę, że bardzo mało życzę sobie za to, co robię, bo często nie pokrywa się to z czasem, który muszę poświęcić, nie licząc materiału – wyznała. Jeśli wybierasz jakiś zawód i myślisz o pieniądzach to nigdy nie będziesz spełniona i szczęśliwa w tym, co robisz – dodała. Nadszedł czas, że zaczęła dostawać dużo zapytań odnośnie nauki rysunku i tego, czy nie chciałaby nauczać. Zgadzała się i uczyła w domu. Z czasem zainteresowanych było coraz więcej i razem z mężem stworzyli w Gostyniu pracownię JOMIKE. Skąd pomysł na nazwę ? To bardzo proste, a nikt się nie domyślała – odpowiedziała. Pierwsze dwie litery od imienia i nazwiska. Przyznała, że ludzie byli zszokowani ilością wiedzy, którą przekazywała na jednej lekcji. Zazwyczaj dziecko, które przychodzi na rysunek otrzymuje minimum, żeby nauka trwała jak najdłużej. Jej zależało, żeby dzieci uczyły się bardzo szybko, dostawały się do szkół artystycznych czy liceum i spełniały swoje marzenia. Ogromną satysfakcją była dla niej, kiedy dwie dziewczyny dostały się do liceum i usłyszały: widać, że uczyłyście się u jednego profesora, bo obie jesteście tak dobrze przygotowane. Gdy się o tym dowiedziała: nic więcej mi nie trzeba – wyznała. Zapytana o to, czego życzyłaby sobie w kontekście swojej pasji i czy ma jakieś związane z nią cele z datą realizacji odpowiedziała, że daty nie ma wyznaczonej, bo nie lubi do końca planować rzeczy. Lubi żyć dniem codziennym i chciałaby malować tak w spokoju. Po prostu. Kariery nie chciałaby robić, bo wydaje jej się, że gdyby udało jej się zaistnieć w wielkim świecie to by ją zniszczył i nie byłaby sobą. Chciałaby żeby jej obrazy sprawiały radość. By niekoniecznie je zamawiano, ale żeby ktoś spojrzał i powiedział: ja bym to chciał mieć. Był moment w jej życiu, kiedy zajmowała się malarstwem w pokojach dziecięcych. Cieszyło ją to, ale wystarczyła jedna osoba i bardzo się zraziła. Przyjęła zlecenie wykonania nad kanapą pięknego drzewa – magnolii – relacjonowała. Wszystko zostało uzgodnione. Wieczorem otrzymała telefon z zapytaniem, czy mogłaby przyjechać rano przed pracą, ponieważ mąż klientki chciałby zobaczyć projekt. Odpowiedziała wówczas, że postara się. Pojechała, mąż zobaczył, zaakceptował. Tego samego dnia wieczorem kolejny telefon, czy mogłaby przyjechać raz jeszcze i najlepiej w tamtej chwili, bo jeszcze jedna osoba chciałaby zobaczyć projekt – osoba, która zajmuje się sztuką, więc przy okazji sprawdzi czy projekt jest adekwatny do ustalonej ceny. W tamtym momencie przeprosiła i współpracę zakończyła. Kiedyś jej profesor powiedział, że nigdy nie wolno licytować się z artystą o cenę. Jeżeli artysta swój obraz wycenia na tyle to faktycznie musi być tyle wart. Zapytałam czy posiada obraz, który jest dla niej szczególnie ważny albo powstał w ważnym dla niej momencie w życiu. Odpowiedziała, że jest kilka takich obrazów, ale jeden szczególny, ponieważ sprawił ogromną radość i dał wiarę. Zaprzyjaźniona nauczycielka jej syna ciężko zachorowała. Ona wyznała, że coś ją natchnęło.. . Kiedyś namalowała anioła, siedzącego przy stoliku nocnym na pół zasypiającego.. anioła, który jedno oko przymyka a drugim wciąż patrzy i czuwa..  . Przekazała dla niej ten obraz, mówiąc: nie wiem czy ta praca jej się spodoba, ale niech wie, że nie jest sama w tej chorobie. Niedługo później usłyszała: Jola, Ty wiesz co Ty narobiłaś ?! jak to zobaczyła to tak się uśmiechnęła.. i popłakała, bo nie sądziła, że ktoś o niej myśli w taki sposób. Że jej choroba jest dla kogoś ważna. Nie ma się co dziwić, nie jednego nie stać na wykonanie telefonu z zapytaniem: jak się dziś czujesz, a co dopiero na tak piękny gest – dodałam od siebie. Zastanawiałam się co czuje, wiedząc że jest częścią czyjejś prywatności. Odpowiedziała: mam nadzieję, że mój duch jest obecny i dobrze życzy. Ponadto nie jest dumna, ale szczęśliwa wewnętrznie, że może zrobić coś, czego inni nie mogą i to daje ludziom radość. Bo nie każdy może wziąć płótno i sobie namalować. Dla niej to takie oczywiste, łatwe, proste.., a dla innych to coś szczególnego i to ją cieszy najbardziej. Czy ta piękna dusza ma jakąś dewizę życiową ? Otóż tak. Brzmi ona: wierz w siebie i we własne możliwości. Te słowa powtarza każdej osobie, zwłaszcza młodej.. że trzeba wierzyć, bo sama przekonała się, że bariery są tylko w naszej głowie. Czy spełniła swoje marzenie ? Gdyby spełniła to już by jej nie było. Uważa, że marzenia zawsze trzeba mieć. A czy jest spełniona ? Odpowiedziała, że jest szczęśliwa tu, gdzie jest i na etapie, na którym jest. Mam fajne dzieci, mam cudownego męża – to jest sednem szczęścia.. uzupełniła. Ktoś może rzec, że szczęściem jest sukces. Według niej to wcale nie szczęście. Bo tak naprawdę ono jest wtedy, kiedy siadasz sobie wieczorem sama w swoich czterech ścianach i zapalasz sobie świece, pomyślisz nad swoim życiem, pytając samą siebie: czy jestem szczęśliwa ? i możesz odpowiedzieć: no jestem. To cała Ona – Jolanta Michałowska – Kędziora.
Jej historia jest dowodem na to, że często jedyną osobą, która stoi Ci na drodze jesteś Ty sam. Życzę sobie i Wam przejąć stuprocentową odpowiedzialność za swoje szczęście. Przestać wierzyć, że coś nas ogranicza. Można dalej szukać wymówek albo wreszcie zacząć działać. Wybór należy do każdego z nas.
Dom to jest kawałek ciebie, kawałek twojego życia, kawałek podróży… jestem wdzięczna za zaproszenie i możliwość poznania kawałka Jej świata. Prawdą jest, że Anioła można spotkać wszędzie. Nawet w Rydzynie.
Wiedzcie, że spełnił On kiedyś i moje marzenie, malując dla mnie portret z ulubienicą. Nigdy nie pomyślałabym, że w życiu poproszę o coś zupełnie innego.

J.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szczęście jest wtedy, kiedy tworzysz coś, co ma wartość dla innych

Takimi zdjęciami zostałam dziś obdarowana i w takim momencie nie ma dla mnie czegoś fajniejszego niż świadomość, że ktoś ma ochotę mnie czytać na swoich wakacjach. Nigdy nie ukrywaj wiedzy, którą masz dla siebie, bo nie jest Twoja. Zawsze się nią dziel, tak by inni mogli z niej korzystać. Miałam to w głowie, pisząc tę książkę. Z każdego zrealizowanego spotkania wyniosłam wiedzę taką życiową, która już nieraz pomogła mi rozwiązać jakiś „problem” albo pozwoliła utożsamić się z sytuacją, dzięki czemu sama znalazłam rozwiązanie. Z ust „bohaterów” padło wiele ważnych słów i chciałam się nimi podzielić, przelewając je na papier. Nie jest dla ludzi wartościowe, co sądzisz na ich temat czy jakie masz opinie – prawdę mówiąc, Twoje opinie obchodzą tylko Ciebie. Ale to, co dotyczy ich samych, co ulepsza jakość ich życia – to jest coś, na czym możesz przenosić góry. Tak się nie tylko robi najlepsze biznesy, tak się też pisze najlepsze teksty. Cieszę się, bo dzięki temu zwiedziłam już tro...

LIVE YOUR DREAMS: 23 scenariusze napisane przez życie

Jestem zaskoczona za każdym razem, gdy patrzę w lewy górny róg tej okładki. Choć jak przypomnę sobie podróże po całej Polsce i długie tygodnie, gdy dzień w dzień pisałam do późnej nocy mam pewność, że to jednak nie jest żart. Impulsem do powstania tej książki była kawa z Magdaleną Górką w jednej z łomiankowskich kawiarni. Opowiadałam jej o spotkaniach, które zrealizowałam – Jagoda, z tego powinna być książka… ! – Magda, słowa są zbędne... Codziennie na swojej drodze mijamy cudotwórców. Najczęściej są przebrani za zwykłych ludzi: mówcę motywacyjnego, dyrektora, pisarza, chirurga plastyka, fryzjera stylistę, modelkę, scenarzystkę, wizażystkę, pasjonata gołębi, reportera telewizyjnego, perkusistę, aktorkę teatralną, Podziaranego Tatę, mamę Alexa, malarkę, aktora, żużlowca, siostrę, autora książki, blogerkę, rodziców, księgową. Lubię ich, dlatego zapragnęłam poznać jeszcze bliżej. I tak od słowa do słowa czułam coraz większe flow, zaufanie i pasję. Kiedyś usłyszałam, że ludzie c...

Jesteśmy produktem opowieści, którą sami sobie tworzymy

23 lipca w swoje 23 urodziny wydałam książkę LIVE YOUR DREAMS: 23 scenariusze napisane przez życie. Kilka miesięcy temu wzięłam udział w plebiscycie organizowanym przez Imperium Kobiet na Książkę Roku 2019. Sto procent głosów zostało rozłożone na dwunastu zgłoszonych autorów w konkursie. Moja pierwsza książka zdobyła wspaniałe drugie miejsce, zdobywając 23% głosów. Przypadek? Nie sądzę.  Kiedyś przeczytałam, że liczby to podstawowe narzędzia, którymi anioły posługują się w komunikacji z nami. Postanowiłam zaspokoić swoją ciekawość i tak zaczerpnęłam wiedzy. Anielska liczba 23 składa się z energii i atrybutów cyfry 2 i cyfry 3. Cyfra 2 rezonuje z równowagą, dyplomacją i współpracą, wiarą i zaufaniem, wnikliwością i wrażliwością, partnerstwem i relacjami z innymi, obowiązkiem i służbą, zachętą i szczęściem oraz dążeniem do celu życiowego (realizacją swoich życzeń, marzeń) i misji duszy, wypełnieniem planu Boskiego. Cyfra 3 przynosi wibrację radości i optymizmu, ekspansję i wzr...