Mówi się, że ludzie dla miłości cierpią, walczą,
potrafią oszaleć, przeprowadzić się na drugi koniec świata, zmienić swoje
życie. Nie mówi się jednak tego, że ludzie potrafią usprawiedliwić miłością
każdą przykrość, którą sprawiają drugiej osobie. Znałam kobietę, która chodziła
na randki i uśmiechała się, ale od wewnątrz była pomalowana smutkiem. Kiedy
była w związku, każdego ranka budziła się i czekała aż jej partner spojrzy na
nią i zechce przytulić. Wypełniało ją wtedy szczęście, ale nigdy na tyle silne,
aby pozostało na dłużej. Znałam mężczyznę, który miesiącami potrafił nie
okazywać zainteresowania kobietą, z którą żył. Jeszcze niedawno mógłby
powiedzieć, że gdyby miał do wyboru samemu zwiedzać świat lub zostać z nią w
domu i jeść pizzę to jadłby tę pizzę do końca życia, żeby tylko z nią. Z czasem
ważniejsze było od niej wszystko. Nie dzielił się z nią swoimi myślami, nie
spędzał czasu i nie odwzajemniał żadnego gestu. W końcu taka kobieta otworzyła
wino i w połowie butelki spojrzała na niego, oznajmiając: Już dłużej tak
nie mogę. Wtedy taki mężczyzna oburzony wyznał: Przecież Cię kocham! Tak jakby
to, co czuł, ale tego nie okazywał miało wystarczyć. Jakby jego uczucia były
wystarczającym usprawiedliwieniem oraz prawem do złego jej traktowania. Zdradzę
Ci sekret – miłość nie jest tym, co czujesz, miłość jest tym, co robisz.
Szczepan Twardoch napisał kiedyś kilka ważnych zdań: Nie mylić miłości z
zakochaniem. Zakochanie to jest reakcja fizjologiczna, jak erekcja. To się po
prostu zdarza, czasem samo z siebie. […] A miłość to nie jest uczucie, to
postawa względem drugiego człowieka i seria decyzji, jakie się podejmuje.
Miłości się nie czuje, tylko się nią żyje. Kocham swoją żonę, bo kiedyś tak
zdecydowałem: Będę kochał właśnie Ciebie. Dałaś sobie wmówić, że to, co
mężczyzna czuje jest najważniejsze. To nieprawda. Nie mówię o tym dlatego, że
zawsze byłam mądra i nieskazitelna. Też popełniłam wiele błędów zanim
zrozumiałam, że uczucia nie stanowią przepustki do okazywania frustracji i
rozczarowań. Masz do nich prawo, ale to nie jest prawo bezwzględne. Jeśli
jesteś zła i jadąc samochodem ochlapiesz kobietę z dzieckiem, bo tak Ci będzie
lepiej, to nie usprawiedliwia Cię to, co wtedy czułaś. Nie liczy się posiadanie
dobrego serca, ale to, jak wpływa się na inne osoby. Jesteśmy swoimi
zachowaniami, a nie myślami, chęciami, planami, wymówkami i
usprawiedliwieniami. Jeśli spychasz kogoś na dziesiąte miejsce w hierarchii
życiowych priorytetów, to bez względu na to, co czujesz, okazujesz lodowatą
obojętność, a nie miłość. Jeśli traktujesz innych jak darmowych terapeutów,
mając gdzieś jak demotywująco może na nich działać przewlekłe wywlekanie
własnych zmartwień, to jest to ignorowanie ich uczuć, a nie miłość. Jeśli
jesteś zazdrosna i przez swój strach ograniczasz wolność drugiej osoby, to
odbierasz jej szczęście, a nie okazujesz miłość. Jeśli podczas kłótni wyzywasz
kogoś od najgorszych, to nie znaczy, że twój związek jest namiętny i przypomina
rollercoaster, ale że jesteś niestabilnym emocjonalnie dorosłym bez szacunku do
innych. Nie tłumacz miłością swoich działań. Gdyby uczucie było pobudką to
przed działaniem zastanowiłabyś się, jak ono wpłynie na drugą osobę, a nie na
Ciebie. Miłość to decyzja, którą podejmujesz każdego dnia. Czasem nawet godzina
po godzinie.
Miałam siedemnaście lat. Nie było między nami wielkiej miłości mimo że była moją pierwszą. Spotykaliśmy się w grupie znajomych i od czasu do czasu mnie odwiedzał. Zaczęliśmy coraz więcej chwil spędzać razem i zostaliśmy parą. Jednak będąc w związku z Maciejem czułam, że on nie jest mężczyzną dla mnie. Wiedziałam, że nie będziemy ze sobą do końca życia, dlatego na jego przykładzie zaczęłam w głowie kreować wizerunek swojego przyszłego idealnego partnera. Nie miałam wcześniej żadnego pierwowzoru związku. Tym bardziej tego wyniesionego z domu, na przykładzie rodziców. Mimo to zaczerpnęłam wiele z życia mojej mamy, która zawsze dbała o tatę. Nawet jeśli źle ją traktował, przygotowywała dla niego posiłki, organizowała niespodzianki, celebrowała ważne chwile. Będąc z Maciejem powtarzałam schemat mojej mamy. Przygotowywałam śniadanka, obiady czy kolacje, organizowałam większość naszych randek, zabierałam go na wakacje, wymyślałam niespodzianki. Wszystko po to, aby sprawić mu przyjemność nie tylko w dniu kalendarzowego święta. Jemu zawsze było miło i cieszył się z tego, co dla niego robiłam. Ja z kolei czułam się niedoceniana i było mi przykro, że on doświadczając tyle dobrego, nie miał potrzeby tego odwzajemniać. Nie robił niespodzianek. Nie celebrował ważnych wydarzeń. Nie był romantyczny. Wiedziałam, że nie będę mieć takiego mężczyzny. Powtarzałam sobie, że mój idealny partner będzie mnie doceniał, tym samym też inicjował wspólne spędzanie czasu, będzie dbał o moje i nasze każde święto. Chciałam dostawać kwiaty i piękne prezenty. Myślę, że każda kobieta ma takie marzenia. Nie wstydziłam się mówić, że chcę od życia wiele. Wiedziałam, że jeśli wiem, czego chcę to mnie to w życiu spotka. Chciałam mieć piękne wspomnienia. Ze związku z Maciejem zapamiętałam niespodziankę z okazji moich dziewiętnastych urodzin. Pracował wówczas za granicą i przyjechał do mnie bez zapowiedzi. Siedziałam na kanapie i czytałam lekturę, kiedy nagle wszedł do pokoju. Miał przygotowanych dla mnie dziewiętnaście prezentów, które darował mi co godzinę. To były drobiazgi, ale bardzo mnie cieszyły. Najbardziej fakt, że o mnie pomyślał i coś takiego zorganizował. To było piękne, a zarazem jedyne wspomnienie. Będąc w tym związku, czułam się jakbym nie zasługiwała na więcej i to było bardzo przykre. Zawsze chciałam mieć mężczyznę, który będzie się cieszył tym, że mnie ma. Chciałam być w związku, w którym jeden będzie dla drugiego i doceniał każdy gest w świadomości, że to wspaniałe uczucie móc uszczęśliwić drugą osobę. W sytuacjach, kiedy dochodziło między nami do kłótni, mając w sobie dużo emocji, potrzebowałam rozmowy. Chciałam pokłócić się do końca, żeby tę kłótnię zakończyć. Maciej uniemożliwiał mi to, zostawiając mnie samą, ponieważ kiedy nasza kłótnia osiągała punkt kulminacyjny, zawsze wychodził. To było dla mnie najgorsze. Za każdym razem, kiedy drzwi zamknęły się za nim, płakałam w poduszkę, powtarzając, że nie pozwolę, żeby tak wyglądały moje kłótnie w związku. Nie zapewniał mi poczucia bezpieczeństwa finansowego, tylko przysparzał w tej kwestii problemów. Wmawiałam sobie, że mój przyszły partner będzie przedsiębiorczym mężczyzną, który zapewni mi wszystko, czego potrzebuję, sprawiając, że nie będę musiała martwić się o lepsze jutro. To było dla mnie ważne, ponieważ kłopoty finansowe, które miałam przez Macieja generowały ogromny stres i zmartwienia. Byłam stłamszona takim mężczyzną u swojego boku. Zwyczajnie miałam dość codziennej rutyny, bylejakości, narzekań i ciągłych zmartwień. Oczekiwałam czegoś więcej. Odkąd pamiętam byłam zaradna i samodzielna, ale mimo to potrzebowałam i chciałam mieć silnego mężczyznę o romantycznej duszy [...].
J.
Miałam siedemnaście lat. Nie było między nami wielkiej miłości mimo że była moją pierwszą. Spotykaliśmy się w grupie znajomych i od czasu do czasu mnie odwiedzał. Zaczęliśmy coraz więcej chwil spędzać razem i zostaliśmy parą. Jednak będąc w związku z Maciejem czułam, że on nie jest mężczyzną dla mnie. Wiedziałam, że nie będziemy ze sobą do końca życia, dlatego na jego przykładzie zaczęłam w głowie kreować wizerunek swojego przyszłego idealnego partnera. Nie miałam wcześniej żadnego pierwowzoru związku. Tym bardziej tego wyniesionego z domu, na przykładzie rodziców. Mimo to zaczerpnęłam wiele z życia mojej mamy, która zawsze dbała o tatę. Nawet jeśli źle ją traktował, przygotowywała dla niego posiłki, organizowała niespodzianki, celebrowała ważne chwile. Będąc z Maciejem powtarzałam schemat mojej mamy. Przygotowywałam śniadanka, obiady czy kolacje, organizowałam większość naszych randek, zabierałam go na wakacje, wymyślałam niespodzianki. Wszystko po to, aby sprawić mu przyjemność nie tylko w dniu kalendarzowego święta. Jemu zawsze było miło i cieszył się z tego, co dla niego robiłam. Ja z kolei czułam się niedoceniana i było mi przykro, że on doświadczając tyle dobrego, nie miał potrzeby tego odwzajemniać. Nie robił niespodzianek. Nie celebrował ważnych wydarzeń. Nie był romantyczny. Wiedziałam, że nie będę mieć takiego mężczyzny. Powtarzałam sobie, że mój idealny partner będzie mnie doceniał, tym samym też inicjował wspólne spędzanie czasu, będzie dbał o moje i nasze każde święto. Chciałam dostawać kwiaty i piękne prezenty. Myślę, że każda kobieta ma takie marzenia. Nie wstydziłam się mówić, że chcę od życia wiele. Wiedziałam, że jeśli wiem, czego chcę to mnie to w życiu spotka. Chciałam mieć piękne wspomnienia. Ze związku z Maciejem zapamiętałam niespodziankę z okazji moich dziewiętnastych urodzin. Pracował wówczas za granicą i przyjechał do mnie bez zapowiedzi. Siedziałam na kanapie i czytałam lekturę, kiedy nagle wszedł do pokoju. Miał przygotowanych dla mnie dziewiętnaście prezentów, które darował mi co godzinę. To były drobiazgi, ale bardzo mnie cieszyły. Najbardziej fakt, że o mnie pomyślał i coś takiego zorganizował. To było piękne, a zarazem jedyne wspomnienie. Będąc w tym związku, czułam się jakbym nie zasługiwała na więcej i to było bardzo przykre. Zawsze chciałam mieć mężczyznę, który będzie się cieszył tym, że mnie ma. Chciałam być w związku, w którym jeden będzie dla drugiego i doceniał każdy gest w świadomości, że to wspaniałe uczucie móc uszczęśliwić drugą osobę. W sytuacjach, kiedy dochodziło między nami do kłótni, mając w sobie dużo emocji, potrzebowałam rozmowy. Chciałam pokłócić się do końca, żeby tę kłótnię zakończyć. Maciej uniemożliwiał mi to, zostawiając mnie samą, ponieważ kiedy nasza kłótnia osiągała punkt kulminacyjny, zawsze wychodził. To było dla mnie najgorsze. Za każdym razem, kiedy drzwi zamknęły się za nim, płakałam w poduszkę, powtarzając, że nie pozwolę, żeby tak wyglądały moje kłótnie w związku. Nie zapewniał mi poczucia bezpieczeństwa finansowego, tylko przysparzał w tej kwestii problemów. Wmawiałam sobie, że mój przyszły partner będzie przedsiębiorczym mężczyzną, który zapewni mi wszystko, czego potrzebuję, sprawiając, że nie będę musiała martwić się o lepsze jutro. To było dla mnie ważne, ponieważ kłopoty finansowe, które miałam przez Macieja generowały ogromny stres i zmartwienia. Byłam stłamszona takim mężczyzną u swojego boku. Zwyczajnie miałam dość codziennej rutyny, bylejakości, narzekań i ciągłych zmartwień. Oczekiwałam czegoś więcej. Odkąd pamiętam byłam zaradna i samodzielna, ale mimo to potrzebowałam i chciałam mieć silnego mężczyznę o romantycznej duszy [...].
(fragment
książki Everything She Wants)
J.
Komentarze
Prześlij komentarz